Jak Zarobić Na Kryzysie 2019 – 5 Praktycznych Strategii

Jak Zarobić Na Kryzysie 2019 – 5 Praktycznych Strategii

Dlaczego kryzysy ekonomiczne to najlepszy moment na budowanie majątku (i jak to zrobić)

Podczas gdy dla większości społeczeństwa okresy załamania rynkowego niosą ze sobą strach i niepewność, dla nielicznych stanowią one wyjątkową okazję do zabezpieczenia przyszłości. Paradoksalnie, to właśnie w momencie, gdy panika osiąga apogeum, rodzi się największy potencjał do pomnażania kapitału. Podstawą jest zmiana perspektywy z krótkoterminowej na długoterminową. Gdy ceny aktywów, od nieruchomości po udziały w spółkach, gwałtownie spadają, ich wycena często przestaje odzwierciedlać ich rzeczywistą, wewnętrzną wartość. Inwestorzy, zamiast podążać za stadem wyprzedających, powinni widzieć w tym analogię do sezonowych wyprzedaży w handlu – okres, w którym jakośćowe „produkty” można nabyć z ogromnym dyskontem.

Kluczową kompetencją w takich czasach jest umiejętność odróżnienia chwilowej zapaści firmy od jej trwałego upadku. Spółki z solidnymi fundamentami, czyli mocnymi bilansami, niewielkim zadłużeniem i sprawdzonym modelem biznesowym, zwykle wychodzą z kryzysu silniejsze, przejmując udział w rynku od słabszych konkurentów. Inwestowanie w nie, gdy są niedowartościowane, wymaga jednak odwagi i cierpliwości, ponieważ odbicie nie następuje z dnia na dzień. Podobnie jest z rynkiem nieruchomości – spadki cen i historycznie niskie stopy procentowe mogą stworzyć unikalną szansę na zakup mieszkania lub lokalu użytkowego na korzystnych warunkach, które w stabilnych czasach byłyby poza zasięgiem.

Aby skutecznie wykorzystać ten moment, niezbędna jest dyscyplina finansowa i gotówka. Osoby, które w okresie dobrej koniunktury zbudowały poduszkę bezpieczeństwa i regularnie oszczędzały, znajdują się w uprzywilejowanej pozycji. Mają one bowiem środki, aby działać, gdy inni są zmuszeni do wycofania się z rynku. Strategia polega na systematycznym i zdywersyfikowanym lokowaniu kapitału, unikając przy tym spekulacji i skupiając się na aktywach, które rozumiemy. Kryzys ekonomiczny nie jest zatem końcem gry, ale jej restartem – szansą na zbudowanie majątku na zgliszczach chwilowych trudności, pod warunkiem zachowania zimnej krwi i strategicznego myślenia.

Psychologia inwestora w czasach niepewności – Twój największy wróg lub sprzymierzeniec

W czasach gospodarczej niestabilności, gdy ceny akcji przypominają sinusoidę, a nagłówki portali informacyjnych straszą kolejnymi kryzysami, prawdziwa walka o sukces inwestycyjny rozgrywa się nie na giełdzie, lecz w naszych umysłach. Nasze własne, często nieuświadomione, mechanizmy psychologiczne mogą stać się potężną bronią, która obróci się przeciwko nam lub, jeśli nauczymy się nad nią panować, naszym najskuteczniejszym sprzymierzeńcem. Kluczową rolę odgrywają tutaj emocje – lęk i chciwość, które dyktują decyzje w najbardziej newralgicznych momentach. Paradoksalnie, największe niebezpieczeństwo czai się wtedy, gdy jesteśmy absolutnie pewni swoich racji, a największa szansa, gdy ogarnia nas wszechogarniający strach.

Jednym z najpoważniejszych wyzwań jest efekt stada, czyli skłonność do podążania za działaniami tłumu, nawet wbrew dostępnym danym. Kiedy rynek gwałtownie spada, panika staje się zaraźliwa. Inwestor, obserwując masową wyprzedaż, zaczyna wątpić we własną analizę i ulega pokusie, by dołączyć do tłumu, sprzedając aktywa na samym dnie. W ten sposób materializuje straty, którymi wcześniej jedynie się martwił. Z drugiej strony, podczas hossy, widok powszechnej euforii i szybkich zysków sąsiadów kusi do inwestowania w spółki o zawyżonych wycenach, co często kończy się stratą, gdy bańka pęka. To właśnie w takich chwilach chłodna, zdystansowana ocena sytuacji jest na wagę złota.

Aby przekształcić psychologię z wroga w sojusznika, niezbędne jest wypracowanie osobistego systemu działania, który działa jak psychologiczny pancerz. Może to być na przykład strategia inwestycyjna oparta na stałych, regularnych zakupach aktywów, niezależnie od chwilowych wahań nastrojów rynkowych. Dzięki temu podejmujemy decyzje w oparciu o długoterminowy plan, a nie impuls. Kolejnym krokiem jest świadome zarządzanie informacjami – zamiast nieustannie śledzić notowania i sensacyjne doniesienia, warto wyznaczyć sobie konkretne, rzadkie momenty na analizę portfela. Pozwala to zachować zdrowy dystans i uniknąć decyzji podjętych pod wpływem chwili. Pamiętajmy, że na rynkach finansowych dyscyplina i samopoznanie często okazują się cenniejsze niż nawet najbardziej zaawansowana wiedza analityczna.

Strategia #1: Polowanie na niedowartościowane aktywa – gdzie szukać i jak oceniać prawdziwe okazje

A pile of money sitting next to a calculator
Zdjęcie: Jakub Żerdzicki

Polowanie na niedowartościowane aktywa przypomina nieco poszukiwanie ukrytych skarbów na pchlim targu. Kluczem nie jest jednak sam fakt niskiej ceny, lecz rozpoznanie prawdziwej wartości, która z jakiegoś powodu została przeoczona przez rynek. Tego typu okazje często kryją się w miejscach, gdzie panuje krótkoterminowa panika lub powszechna niechęć inwestorów. Można ich szukać wśród spółek z sektorów uważanych za staroświeckie lub przeżywających przejściowe trudności, takich jak tradycyjny przemysł czy energetyka w okresie transformacji. Innym polem do poszukiwań są mniejsze spółki, które nie są intensywnie analizowane przez instytucje finansowe, przez co ich potencjał może pozostawać w cieniu.

Ocena, czy dana okazja jest prawdziwą perłą, wymaga spojrzenia poza standardowe wskaźniki, jak wskaźnik Cena/Zysk. Prawdziwy poszukiwacz niedowartościowanych aktywów skupia się na wycenie samej substancji majątkowej firmy. Analizuje wartość jej nieruchomości, patentów, maszyn czy gotówki w kasie, porównując ją z aktualną wyceną rynkową. Jeśli wycena spółki jest niższa niż wartość jej aktywów netto po odjęciu zobowiązań, może to sygnalizować interesującą sytuację. Równie istotna jest ocena stabilności finansowej – firma musi mieć na tyle silny fundament, by przetrwać okres niełaski rynku i doczekać się ponownej wyceny.

Należy jednak pamiętać, że rynek może bardzo długo pozostawać nieracjonalny, a tania inwestycja może taka pozostać przez dłuższy czas. Dlatego ta strategia wymaga nie tylko cierpliwości, ale także odwagi, by działać wbrew panującym nastrojom. Sukces leży w umiejętności odróżnienia firmy przejściowo chorej od takiej, która jest strukturalnie chora i nie ma szans na poprawę. Prawdziwie niedowartościowane aktywo to często takie, które znalazło się w niełasce z powodów, które nie zagrażają jego długoterminowemu modelowi biznesowemu, a jedynie zniechęciły krótkowzroczny tłum inwestorów.

Strategia #2: Dywersyfikacja defensywna – budowanie portfela odpornego na turbulencje

Podczas gdy pierwsza strategia koncentrowała się na wyborze solidnych aktywów, dywersyfikacja defensywna to sztuka takiego ich połączenia, by portfel zachował stabilność nawet w najcięższych czasach. Nie chodzi tu wyłącznie o posiadanie wielu różnych papierów wartościowych, ale o dobór takich klas aktywów, które w odmienny sposób reagują na te same wydarzenia gospodarcze. Klasycznym przykładem jest zależność między akcjami a obligacjami wysokiej jakości – często, gdy giełda gwałtownie spada, inwestorzy szukają schronienia w bezpiecznych dłużnych papierach wartościowych, co podbija ich ceny i równoważy część strat po stronie akcji. To właśnie ta wzajemna kompensacja jest sercem prawdziwie odpornej struktury inwestycyjnej.

W praktyce budowa takiego portfela wykracza daleko poza prosty podział na akcje i obligacje. Współczesna dywersyfikacja defensywna wymaga zastanowienia się nad ekspozycją na różne regiony geograficzne, sektory gospodarki (np. defensywne utility versus cykliczna technologia), a nawet waluty. Przenosząc tę zasadę na grunt osobistych finansów, można porównać to do zabezpieczania domu – nie wystarczy mieć solidnych drzwi wejściowych (odpowiednik stabilnych akcji), warto także zainstalować system alarmowy (obligacje), a nawet mieć awaryjne źródło zasilania (np. inwestycje alternatywne jak nieruchomości czy towary). Chodzi o to, by awaria jednego systemu nie prowadziła do katastrofy całej konstrukcji.

Ostatecznym celem dywersyfikacji defensywnej nie jest maksymalizacja zysku w hossy, lecz minimalizacja prawdopodobieństwa trwałego uszczerbku na kapitale podczas bessy. Portfel zbudowany w ten sposób może nie ścigać liderów wzrostu w okresie euforii na rynku, ale z pewnością pozwoli inwestorowi spać spokojnie, gdy inni panikują. To strategia, która priorytetowo traktuje zachowanie tego, co już zostało zgromadzone, uznając, że siła do odbicia kryje się właśnie w zdolności do przetrwania okresów turbulencji bez konieczności wycofywania się z inwestycji w najgorszym możliwym momencie.

Strategia #3: Zarabianie na spadkach – krótka sprzedaż i instrumenty pochodne dla średnio zaawansowanych

Kolejną strategią, która wykracza pożej podstawy, jest zarabianie na spadkach cen aktywów. Choć może się to wydawać sprzeczne z intuicją klasycznego inwestora, rynek oferuje narzędzia pozwalające na czerpanie zysków z bessy. Dwie kluczowe metody w tym obszarze to krótka sprzedaż oraz wykorzystanie instrumentów pochodnych. Krótka sprzedaż polega na pożyczeniu akcji od brokera i natychmiastowej ich sprzedaży po aktualnej cenie rynkowej. Inwestor obstawia w ten sposób, że cena tych papierów wartościowych spadnie, co pozwoli mu je odkupić w przyszłości taniej, zwrócić pożyczkę brokerowi, a różnicę zachować jako zysk. Jest to jednak strategia obarczona teoretycznie nieograniczonym ryzykiem straty, ponieważ cena akcji może rosnąć w nieskończoność, wymuszając na inwestorze dokupienie ich po wyższej cenie.

Dla osób poszukujących bardziej zdefiniowanego ryzyka, alternatywę stanowią instrumenty pochodne, takie jak opcje put. Nabywając opcję put, nabywamy prawo do sprzedaży danego aktywa po z góry ustalonej cenie w określonym terminie. W przeciwieństwie do krótkiej sprzedaży, nasza maksymalna strata jest z góry ograniczona do zapłaconej za opcję premii. Przykładowo, jeśli akcje spółki „X” kosztują 100 zł, a my spodziewamy się ich spadku, możemy kupić opcję put z ceną wykonania 95 zł. Gdy kurs spadnie poniżej tego poziomu, nasza opcja zyskuje na wartości, a my możemy ją odsprzedać z zyskiem. Kluczową różnicą jest zatem charakter ryzyka – w krótkiej sprzedaży jest ono nieograniczone, podczas gdy w przypadku opcji put ryzyko jest precyzyjnie określone.

Skuteczne wykorzystywanie tych strategii wymaga głębokiej analizy i dyscypliny. Nie wystarczy sam pesymistyczny pogląd na daną spółkę; konieczne jest precyzyjne określenie momentu wejścia i wyjścia z pozycji, a także zarządzanie kapitałem, który w przypadku krótkiej sprzedaży musi być na tyle duży, by pokryć ewentualne depozyty zabezpieczające. Warto postrzegać te metody nie jako osobne byty, lecz jako elementy szerszego arsenału. Zaawansowani inwestorzy często łączą je, na przykład zabezpieczając pozycję krótką poprzez zakup opcji call, co ogranicza potencjalne straty. Pamiętajmy, że są to strategie dla średnio zaawansowanych, wymagające doświadczenia i odporności na stres, gdyż rynki bywają nieprzewidywalne, a nagłe odwrócenie trendu może być bardzo kosztowne.

Strategia #4: Inwestycje antycykliczne – branże i sektory, które rosną gdy inne upadają

Kiedy gospodarka wchodzi w fazę spowolnienia, większość inwestorów instynktownie ucieka w bezpieczne przystanie, takie jak obligacje skarbowe czy spółki z sektora dóbr podstawowych. Istnieje jednak mniej oczywista ścieżka, która pozwala nie tylko chronić kapitał, ale często nawet generować zyski, gdy inne sektory tracą na wartości. Mowa o strategii inwestycji antycyklicznych, która polega na lokowaniu środków w branżach i spółkach, dla których okresy recesji są naturalnie sprzyjającym środowiskiem. Kluczem jest tutaj zidentyfikowanie tych obszarów gospodarki, na które popyt pozostaje stabilny lub nawet rośnie w obliczu powszechnych trudności finansowych konsumentów i firm.

Przykładem sektora o wyraźnie antycyklicznym charakterze są usługi komornicze i windykacyjne. W czasie kryzysu, gdy liczba niespłacanych długów i egzekucji gwałtownie wzrasta, firmy z tego sektora odnotowują zwiększoną aktywność i poprawę wyników finansowych. Podobną dynamikę można zaobserwować w przypadku producentów tańszych zamienników luksusowych produktów, często określanych mianem dóbr podrzędnych. Gdy gospodarstwa domowe zmuszone są do zaciskania pasa, rezygnują z drogich marek na rzecz podstawowych, budżetowych alternatyw, co bezpośrednio przekłada się na wyniki sieci dyskontowych czy producentów własnych marek. Innym, mniej oczywistym polem, są firmy specjalizujące się w naprawach – zamiast kupować nowy sprzęt AGD czy samochód, konsumenci decydują się na przedłużenie życia już posiadanych produktów.

Wdrożenie tej strategii wymaga od inwestora nie lada odwagi i dalekowzroczności, ponieważ często wiąże się z dokonywaniem zakupów w momentach najgorszego nastroju na rynku i powszechnej paniki. Sukces polega na zrozumieniu fundamentalnych mechanizmów ekonomicznych, które napędzają popyt w danych branżach, niezależnie od ogólnej koniunktury. Nie chodzi przy tym o spekulację, lecz o strategiczne ulokowanie części portfela w aktywach, których wartość jest w pewnym sensie niezależna od cyklu gospodarczego, a czasem wręcz z nim negatywnie skorelowana. Dzięki takiemu zabiegowi, portfel zyskuje cenny balast, który może zniwelować straty z innych, bardziej cyklicznych inwestycji.

Strategia #5: Arbitraż kryzysowy – wykorzystanie paniki rynkowej do szybkich zysków

Wśród bardziej zaawansowanych taktyk inwestycyjnych arbitraż kryzysowy wyróżnia się jako metoda, która celuje w emocjonalne słabości rynku. Podczas gdy większość uczestników rynku kieruje się strachem i panicznie wyprzedaje aktywa w obliczu gwałtownych spadków, arbitrażysta postrzega taką panikę nie jako zagrożenie, lecz jako niepowtarzalną okazję. Sednem tej strategii jest identyfikacja i wykorzystanie chwilowych, często przesadnych, dysproporcji w wycenie tych samych lub bardzo podobnych instrumentów finansowych, które powstają na fali powszechnej wyprzedaży. Rynki w stanie histerii przestają działać racjonalnie, a ceny aktywów mogą odbiegać od ich fundamentalnej wartości, tworząc luki, które można spieniężyć.

Klasycznym przykładem jest sytuacja, w której ten sam fundusz inwestycyjny notowany jest na dwóch różnych giełdach. W normalnych warunkach jego ceny są niemal identyczne. Jednak w momencie gwałtownej przeceny na jednej z giełd, presja sprzedaży może być tak silna, że kurs funduszu spada tam znacząco poniżej ceny na drugiej platformie. Arbitrażysta dokonuje wtedy niemal równoczesnego zakupu jednostek na rynku tańszym i ich sprzedaży na rynku droższym, zabezpieczając różnicę jako zysk wolny od ryzyka rynkowego. Podobne mechanizmy można zastosować w przypadku obligacji zamiennych lub kontraktów terminowych, których wartość odbiega od instrumentu bazowego.

Sukces w arbitrażu kryzysowym wymaga jednak żelaznej dyscypliny i błyskawicznej reakcji. Okno oportunistyczne, czyli czas, w którym istnieje dysproporcja cenowa, bywa niezwykle wąskie, liczone często w minutach, a nawet sekundach. Ponadto, inwestor musi posiadać głęboką wiedzę na temat mechaniki rynku i płynności, aby upewnić się, że transakcję da się w ogóle zrealizować po zakładanych cenach. To strategia zarezerwowana dla podmiotów dysponujących zaawansowanymi systemami transakcyjnymi i dużym kapitałem, dla których koszty transakcyjne nie zjedzą całości zysku. Dla zwykłego inwestora indywidualnego służy ona raczej jako lekcja psychologii rynku – przypomnienie, że ekstremalne emocje tłumu zawsze tworzą szanse dla tych, którzy zachowali zimną krew.